sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 2 ,, Prędzej czy później los sie odwróci "





Na ścianach tych zapisane są historie, których nie potrafię wyjaśnić
Zostawiam moje serce otwarte, ale ono pozostaje puste od wielu dni





-MAMO! TATO! Jadę do Warszawy!- krzyknął uradowany Robert, który już jutro ma zacząć swój pierwszy trening w Legii. Sam nie wierzył w to co się dzieje. Znał swoją wartość i miał, ma świadomość tego, że kiedyś dojdzie do wielkiego sukcesu. Niestety nic nie przychodzi z łatwością. Przebył już poważną rozmowę ze swoimi rodzicami. Poinformował ich, że nie da rady tak żyć i musi podjąć odpowiedzialną i dojrzałą decyzję dotyczącą przeprowadzki do stolicy.

- Dobrze synu. – Iwona zbiegła po schodach i przytuliła Roberta
- Mamoooo…. – zawstydzony chłopak odsunął matkę od siebie i uśmiechnął się do niej- Nie przeżywaj. Przecież będę przyjeżdżał do was.- pocieszał rodzicielkę i czekał na przybycie ojca, który powolnym krokiem schodził na dół po krętych schodach- Cześć tato!- przybił z  nim piątkę i poklepał go po plecach- trzymaj się !- zabrał swoje rzeczy i wyszedł z domu kierując się w stronę przystanku autobusowego.
- O! Bobek! Gdziesz ty się wybierasz? – sąsiad chłopaka spoglądał na walizki z nietęgą miną. Wiedział, że z pewnością była to bardzo trudna decyzja. Tym bardziej, że tata Roberta nie jest teraz w szczytowej formie, a jego sytuacja zdrowotna może w każdej chwili ulec pogorszeniu
- Jadę do Warszawy. Wyjeżdżam bo dostałem się do Legii.- był dumny ze swojego sukcesu. Nie mniej jednak było mu przykro opuszczać swoje rodzinne Leszno. Był do niego przywiązany. Spędził tu piękne lata. Na samo wspomnienie łza kręci się w oku. To tutaj rozpoczął swoją przygodę z piłką. Na boisku szkolnym po raz pierwszy miał z nią styczność.
- Pewnie tata jest z ciebie dumny, co?? – dopytywał
- Pewnie tak.- Robert odwzajemnij gest uśmiechem i wsiadł do autobusu żegnając tym swojego rozmówcę i całe Leszno. Kierunek? Warszawa! Nowe, zmienione, ale czy lepsze życie?


~~III~~


-Elli! Ile razy mam cię jeszcze wołać ! Obiad już wystygł, a ciebie jak nie było tak nie ma!  Zdenerwowana matka Bernackiej krzyczała do swojej córki, która od ponad trzech godzin nie wychodziła ze swojego pokoju, co było nadzwyczaj dziwne. Gdy miała choć trochę czasu to zawsze spędzała go w gronie kolegów, koleżanek. Oczywiście głównie obracała się w gronie starszego towarzystwa. Nigdy jej to nie przeszkadzało. Była na tyle komunikatywną osóbką, że umiała dogadać się z każdym, bez względu na różnicę wieku.
- Przepraszam się Pat, ale muszę już kończyć.- Zdjęła słuchawki z uszu i wyłączyła Skype’a- Już idę mamo! – odkrzyknęła do swojej matki i zakładając na swoje zmarznięte ciało cieplutki sweterek weszła do kuchni.- To co dzisiaj jemy?- wsunęła krzesło i usiadła przy stole kładąc na nim ręce. Delikatnie uśmiechnęła się w stronę wściekłego ojca. Odeszła od stołu i przytuliła się do niego- Przepraszam cię tato, że wcześniej nie zeszłam, ale miałam mega ważną sprawę do załatwienia.
- Usiądź córko! Musimy poważnie porozmawiać !- zakomunikował i wskazał jej miejsce naprzeciwko siebie
- Konrad nie mów jej tego. Nie teraz! – zapłakana mama Eleny nie mogła wydusić  z siebie słów
- Przestań !!! Dość tych kłamstw! Mam tego dosyć ! Tyle czasu żyłem w kłamstwie i nieświadomości! Jak mogłaś !- zamaszystym ruchem zrzucił ze stołu całą zastawę. Elena aż wzdrygnęła. Co się stało, że w jej domu, w jej uporządkowanym życiu rodzinnym doszło do tak poważnej i wielkiej awantury?? Jej ojca ciężko było wyprowadzić z równowagi, jednak pani Kasi się to udało.
- Konrad nie! – prosiła męża. Niestety z marnym skutkiem. Pan Bernacki przysiadł do stołu. Gdy emocje opadły, wypuścił powietrze z płuc i powiedział wszystko to czego się dziś dowiedział.

- Elenko… Nie jesteś moją córką.- spuścił głowę – Twoja matka okłamywała nas już od samego początku. Dzisiaj na mieście spotkałem twojego prawdziwego ,tatusia’- zaakcentował i spojrzał w stronę żony- Był przekonany, że wiedziałem o romansie twojej matki i jego. Dodałem dwa do dwóch i prawda wyszła na jaw.- poderwał się z miejsca i poszedł się spakować.
Elenie łzy spływały strumieniami po policzkach. Szok! Szok! Jak to jest możliwe !? Miała ojca i już go nie ma?? Sama w to nie mogła uwierzyć. Traktowała to wszystko jak jeden wielki, zły sen. Przebudziła się w momencie gdy jej ojciec trzasnął drzwiami, a z okna kuchni widziała odjeżdżające auto . Auto znikające za  masą łez, które zdążyła już wypuścić w obieg. Odwróciła wzrok i spostrzegła równie zapłakaną matkę stojącą przy wejściu do kuchni – NIE NAWIDZĘ CIĘ!!!!- krzyknęła głośno i wybiegła z domu. Sama nie wiedziała dokąd się wybiera. Za kierunek ucieczki obrała sobie pobliski park. Miała nadzieję, ze nie spotka tam nikogo ze swoich znajomych. Złudne nadzieje. Oparła się o drzewo i zsunęła się po nim. Zakryła twarz w dłoniach i nie pozwalała swoim oczom na jeszcze większą ilość łez. Zbierała się w niej teraz siła ! Tak  ! Przez to stawała się coraz silniejsza. Przestała płakać i podniosła się silniejsza! Wiedziała, że nie wróci już do matki! Nie dziś, nie jutro! Może pojutrze zawita do domu po swoje rzeczy, a następnego dnia będzie się cieszyć, że jest już wolna. Że nie musi nikogo wysłuchiwać! Że wreszcie będzie robiła to na co ma ochotę. Nie zdawała sobie jednak sprawy z powagi sytuacji. Zapatrzona w swoje własne ,ja’ mknęła przez zatłoczone ulice Warszawy mijając coraz to innych ludzi. Przechodziła obok pary zakochanych w sobie ludzi, obok staruszków trzymających się za ręce i obok małżeństwa z dziećmi. Widziała w nich siebie. Przypomniała sobie jak kiedyś poszła na spacer z rodzicami. Urwała się im i wskoczyła do fontanny. Uradowana skakała w niej i śmiała się w niebogłosy, gdy nagle podeszli do niej starsi ludzie. Złapali ją za ręce i wyciągnęli z fontanny przytulając do siebie. Tak. To byli właśnie jej dziadkowie. Na samą myśl o nich łzy cisnęły się do oczu. Hmm.. Elena wcale nie jest taka twarda jaką zawsze udaje. Kryją się w niej uczucia.. uczucia, które nigdy nie ujrzą światła dziennego przy znajomych. Ale wracając do wspomnień. Tyle ich było, że biedna El upadła na chodnik. Podbiegł do niej chłopak i próbował jej pomóc. Wyrwała mu się i spojrzała w jego stronę z pogardą.

- Zostaw mnie zboczeńcu! – krzyknęła i uderzyła go w twarz
- Wariatka!- chłopak złapał się za policzek i odszedł

Dopiero teraz zrobiło się jej przykro. Nie umiała kontrolować swojego zachowania, a przecież miała poprawić swoje zachowanie. Miała się zmienić. Zmienić się dla chłopaka, który ją zauroczył i którego pożąda. Niestety nie jest to takie łatwe. Człowiek nie zmienia się z dnia na dzień. I ona tego teraz doświadczyła. Wiedziała, że potrzebuje czasu, ale ten czas ją niszczy! Chciałaby móc teraz pojechać do swoich dziadków., usiąść im na kolanach jak za dawnych czasów i wyżalić się .. A teraz kolejne ,niestety’. Nie doceniała tego co ma wcześniej, a teraz tego pożąda. Jej dziadków już nie ma na tym świecie dobre 5 lat. Gardziła ich radami. Miała gdzieś ich zdanie, a teraz z chęcią wróciłaby do tego. Powiedziała ciche i skromne ,, przepraszam’’ po czym pocałowała oboje w policzek i mocno uścisnęła. Taja już kolej rzeczy… Nie żyjmy wspomnieniami. Elana sama nic nie zdziała. Ona wie, że jest ciężko. Zdała sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie ma przyjaciół! Jakież to smutne ! Zawsze miała tyle znajomych, a jak teraz jest w pułapce nie ma nawet do kogo pójść, gdzie się skryć i z kim pogadać. Patrycja?? Hahaaha.. Śmieszne! Gdyby poszła do Patrycji to co by ona sobie o Elenie pomyślała?? Przecież jej przyjaciółka jest tak perfekcyjna. Elena nie ma problemów. Elena żyje jak w bajce, jak w bańce mydlanej, która teraz pękła! Ale jak to się mogło stać !? To niemożliwe. Ktoś powie: Coś się komuś pomyliło, nie może być aż tak źle. Ale jest.



Ognisko płoszy ciemność, cisza w sercach gra
Wpatrzeni tacy mali w ten ogromny świat.
Pędzący pociąg - nie usłyszy mego stop
Mała dziewczynka pełna gigantycznych trosk


Taka mała Elena, a taki duży świat. Tułała się po ulicach warszawy cały dzień, aż wreszcie nastała coc. Takie duże miasto, a ona idzie zapłakana. Zrozpaczona bezsilnością. Wstąpiła do nocnego klubu. Przeszukała kieszenie. Miała w spodniach marne 10 zł. Ale dobre i to.
Usiadła przy barze i zamówiła wódkę. Barman popatrzył w jej stronę i obleciał ją wzrokiem od góry do dołu.

- I co się tak gapisz? Zamówiłam coś, prawda?- spytała z wyrzutem
- Tak lalka, ale ja nie jestem przekonany co do twojego wieku.- dość przystojny brunet oparł łokieć na blacie i wycierając dokładnie szklankę patrzył się w jej stronę
- Mam ci indeks studencki pokazać ? – spytała i podniosła brwi ku górze
- Dobra, dobra. Nie denerwuj się tak paniusiu. A można wiedzieć dlaczego pijesz?- nalał jej przezroczystego trunku do kieliszka i położył przy jej dłoni
- Opijam moje życie !- uniosła kieliszek ku górze i wypiła całą jego zawartość na raz. Oderwała się od baru i poszła wirować na parkiecie. Za wstęp nie płaciła. Jak już wiecie, bądź nie wiecie wstęp do niektórych klubów jest bezpłatny. Szczególnie w dni dla pań, kiedy to do godziny 22 kobiety wchodzą za free, ale tylko i wyłącznie w piątki. Dziś był właśnie ten dzień. Ladies night! Elena wyrwała dużo starszego faceta od siebie i tak nim zakręciła, że postawił jej jeszcze parę kolejek czystej. Tak się upiła, że nie wiedziała co się z nią dzieje. Jakiś chłopak pociągnął ją w swoją stronę, oparł o ścianę i zaczął namiętnie całować. Złapał ja za udo i pociągnął do góry. Dziewczyna była rozluźniona. Było jej przyjemnie. Zaczęła rozpinać jego koszulę i wtedy spojrzała w jego oczy. Miała pewność, że to był ktoś z jej szkoły. Chłopak, którego kojarzyła tylko i wyłącznie z widzenia.  Ochroniarz wygonił ich z klubu. Chłodne powietrze dotarło do jej nozdrzy. Poczuła jak wszystko ulatuje. Cały czas trzymała tego chłopak za rękę. W pewniej chwili wyrwała mu się i zaczęła obrzucać go obelgami.
- ty skurwysynu !Wiem, że chciałeś mnie wykorzystać! Ty Ty ty …. ACH! Ty belzebubie! – kopnęła go w krocze i poszła przed siebie. Pod nosem podśpiewując kawałek piosenki Sylwii Grzeszczak.


~~III~~


Wysiadł z dworcu głównym, po czym szybko i Żwawo wsiadł w tramwaj, którym przemieścił się prosto pod swoje nowe mieszkanie. Była to mała, ale dosyć przytulna kawalerka. Pokój z aneksem kuchennym  i mała łazienka.  Takie ,nic’ a cieszy. Tym bardziej, że teraz będzie mógł wstawać godzinę później. A Robert znany jest z tego, że lubi sobie czasami dłużej pospać. Wgramolił się do mieszkania i rzucił walizki w kąt. Tal. To też było jednym , tym gorszym przyzwyczajeniem Lewandowskiego. Straszny bałaganiarz. Wyznaje on bowiem zasadę, że jak jest za czysto to nic nie da się znaleźć. Bo się nie pamięta gdzie i co się odłożyło w które miejsce. A jak wszystko jest  na jednej kupce, to nikt nie może mieć wątpliwości co do miejsca przechowywania pewniej rzeczy.

Włączył swoją ulubioną piosenkę i odebrał telefon od Wojtka.
- Siema stary ! To co? Dzisiaj idziemy wyrywać laski?? – mówił bardzo entuzjastycznie
- No co ty. Dopiero przyjechałem. Jestem bardzo zmęczony. – zaspany Robert opadł na łóżko i wyciągnął  nogi przed siebie. Niestety cisz i spokój nie były mu dane.- Czekaj, bo ktoś dzwoni do drzwi. – zwlókł się z łóżka i poszedł otworzyć drzwi – Wojtek !- zrobił śmieszną minę i wpuścił kumpla do środka- A co ty tu robisz?
- Wiedziałem, że się będziesz wykręcał i pomyślałem sobie, że jak do cb wpadnę to nie będziesz się mógł mnie tak łatwo pozbyć. – Wyszczerzył się – To co ? Idziemy w miasto ? Stary! Moich rodziców dzisiaj nie ma domu! Mogę zaszaleć i mam nadzieję, że mnie u siebie przenocujesz? – zrobił słodkie oczka i spojrzał na przyjaciela
- Ok. – Robert złapał za klucze od mieszkania i wraz ze Szczęsnym wyszedł podbijać Warszawę nocą.

Szli rozmyślając o celu swojej wyprawy. Lewy nie wiedział co tu robi, a Szczęsny zachwycał się widokami i półnagimi panienkami przechadzającymi się obok.
- Wojtek ! My mamy 16 lat! Jak się moja matka o tym dowie to mnie chyba zabije.
- Co się cykasz! Ja tu jakoś nie widzę twoich rodziców. Baw się! Skacz ! Wyrywaj dupeczki! Jak nie teraz to kiedy?? O! Patrz na tamtą- Wojtek wskazał palcem na młodą dziewczynę siedzącą na ławce obok starej fontanny.
- Ja znam tą laskę. Ty też. To jest ta co się nią tak strasznie jarasz.- znudzony Lewandowski chciał zmienić kierunek drogi
- Stój- Szczęsny pociągnął go za rękaw- Myślisz, że to jest boska Elena ??
- No a kto inny?
- To czekaj! Podejdę do niej. – poprawił swoją fryzurę i ruszył w jej kierunku. Robert stał nieco dalej i przyglądał się całej sytuacji. Widział jak Szczęsny siada obok młodej Bernackiej i jak ta przytula się do jego ciała. Oparła głowę o jego ramię i zasnęła. Zasnęła jak małe dziecko na jego ramieniu. Tak przytulona i opatulona ciepłem ciała Wojtka marzyła o tym by obudzić się w ciepłym domu. Pojedyncza łza spłynęła po jej zimnym policzku. Szczęsny wziął ją na ręce i podszedł o kumpla.
- Co ja mam z nią zrobić??- mówił zamyślony
- Nie wiem. Wziąłeś ją to teraz myśl. – Robert odpowiedział obojętny
- Wiem! Położymy ją u cb. Prześpi się chwilę i jak się obudzi to sobie pójdzie. Ale będzie mi wdzięczna i się ze mną umówi!
- Nie ma opcji! Nie będę tej gówniary trzymał u siebie w domu! Ludzi traktuje gorzej niż źle, a ja mam jej jeszcze pomagać !? Niedoczekanie twoje! Jak chcesz to nie wiem. Zanieś ją do jej mieszkania, ale u mnie spać nie będzie ! 
__-____________________________________________________________________
Tak, tak wiem... Miały być długie i z treścią, a są krótkie i o niczym. Jeszcze na dodatek dodawane co miesiąc. Ale wiecie kochana. Nie mam czasu na prowadzenie tego bloga. Pomimo to i tak piszę. Piszę, bo bardzo lubię tą historię, Tak jakoś się z nią zżyłam :D Postarał się wam przedstawić historię trudnej miłości. Miłości, która wiele przeszła i na swojej drodze pokonała wiele trudności. Nie zapewniam was, że będzie to miłość od pierwszego wejrzenia. Nie będzie tak, że Elenka sobie pstryknie palcami i Robercik już zjawi się i jej stóp. Nienawidzę !!! Nienawidze takich historii!!!! Nie lubię jak coś się dzieje natychmiast ! Więc u mnie jak zwykle będzie INACZEJ ! <3 Mam nadzieję, że wam się spodoba i cierpliwie będziecie czekać na nowe rozdziały *.* 
Macie ode mnie Elenkę na imprezie :)))
Ps. Co myślicie o ,debiucie ' trenera Adama Nawałki. Hahhahaahha... Bo ja jestem przerażona. Mój tata nie mógł obejrzeć tego meczu i pisałam mu smsy podczas meczu. Po pierwszej połowie napisałam mu, że ten mecz nie powinien nazywać się Polska - Słowacja tylko Porażka kontra Słowacja ! Hahah.. Przepraszam was za ten śmiech, ale ja już nie wyrabiam. To była jeszcze gorsza reprezentacja od tej za czasów Waldemara Fornalika. Co trener to jest coraz gorzej :PP 
Ale i tak trzymam za nich kciuki podczas meczu z Irlandią :)) Bo jak to ktoś ujął ,, Innym zdarzają się porażki, a nam zdarzają się sukcesy"! 
Niestety, ale nie z takim składem! Nie z tymi piłkarzami! Samym Lewym i Kubą meczu nie wygramy! :))
Pozdrawiam was kochane i do następnego :*****